sobota, 23 sierpnia 2014

Jedzeniowa jatka - czyli jak zadbać o czystość niejadka ;)

POZIOM: 0-1
 
Nie będę się rozpisywać o tym jakie to znam cudowne sposoby na małego niejadka, bo sama ostatnio przechodzę przez fazę buntu jedzeniowego mojego synka i wiem jedno - kto nie doświadczył ten nie wie! Wydaje się, że rodzice mogą w tym temacie zdziałać sporo. Przykładowo jeśli maluch nie chce jeść gotowych "słoiczków" - mogą zacząć mu gotować, jeśli znudziły mu się papki - przejść na bardziej wyrafinowaną konsystencję dań, łączyć lub rozdzielać pokarmy o różnych smakach, cudować z kolorowymi miseczkami i łyżeczkami, dawać coś do zabawy w trakcie jedzenia, śpiewać, recytować, rzucać zaklęciami lub pobożnymi prośbami, powoływać się na aspekt zdrowotny posiłku "Jak nie zjesz to nie będziesz mieć energii na zabawę" czy odwoływać się do autorytetu seniorów rodu "I jeszcze jedna łyżeczka za babcię, za dziadka..." Przez ostatnie tygodnie próbowałam tego wszystkiego i wiem jedno - jak dziecko się uprze że nie zje to NIE ! BO TAK! Wolę się więc skupić na praktycznym aspekcie zagadnienia - czyli na sposobach na zabezpieczenie dziecka, siebie i mieszkania w sytuacji kiedy obiadek zamienia się w regularną domową jatkę - a patentów jest kilka.
 
Po pierwsze ważny jest wybór odpowiedniego pomieszczenia na karmienie maluszka - doradzam kuchnię -  poza aspektem logistycznym (czyli bliskością zlewu, podgrzewacza, wszelkich akcesoriów i naczyń kuchennych) ma tą przewagę, że ściany można pomalować specjalną farbą z której bez trudu można zmywać zabrudzenia. Gdyby nie ta farba miałabym już na ścianie w kuchni wszystkie kolory tęczy ;)

Kolejny aspekt to krzesełko do karmienia. Wybór krzesełek jest ogromny - różnią się wysokością, wielkością czy kształtem. Warto zwrócić uwagę na to z jakiego materiału wykonane jest samo siedzisko - jeżeli z materiału to nie polecam - co 2-3 dni pokrowiec będzie lądował w pralce. Najłatwiejsze w utrzymaniu są pokrowce z ceratki - a zaraz potem krzesełka plastikowe, tyle, że maluszkom może być na nich niewygodnie.

Kolejna rzecz to zabezpieczenie ubranka malucha na czas karmienia - tu pozycja obowiązkowa to śliniaczek. Pierwsze miesiące ze śliniaczkami były ciężkie - lądowały w pralce niemal po każdym posiłku. Na szczęście odkryłam śliniaki z silikonu, które można zakładać już półrocznym maluchom. Takie śliniaczki są wygodne, a jednocześnie wystarczy umyć je pod bieżącą wodą i już są czyste :)

 
Czasami śliniak to jednak za mało. Rasowi mali buntownicy uwielbiają wcierać oślinione wcześniej biszkopty w spodenki, wkładać paluszki do buzi pełnej jedzenia i wycierać je w ubranko, lub odwracać się na boki tak żeby zawartość łyżeczki wylądowała na ramieniu zamiast w buzi lub na śliniaku, nie wspominając już o regularnej bitwie czyli rzucaniu miseczką, wytrącaniu mamie z ręki łyżeczki lub pluciu kaszką na odległość - w wyżej wymienionych sytuacjach pomoże tylko pelerynka lub fartuszek. Nie sprawdzą się tylko w upały, ale wtedy można maluszka rozebrać do pieluszki kiedy podajemy mu jedzonko.


Innym sposobem na ułatwienie sobie starcia z małym niejadkiem jest zajęcie go na czas jedzenia zabawą. Jeśli śpiewanie, recytowanie i rozśmieszanie nie pomaga, sprawdzą się małe niepozorne gadżety, jak na przykład łyżeczka (koniecznie twarda, a nie silikonowa - dobrze sprawdza się miarka do mleka modyfikowanego). Maluszek, zwłaszcza ząbkujący, chętnie pogrzebie sobie w buzi taką łyżeczką, podrapie się po obolałych dziąsłach a  w przerwie tych aktywności  można niepostrzeżenie podać mu łyżeczkę jedzonka. Podobnie sprawdzą się gryzaczki, czy mniejsze zabawki - a jeśli to nie pomaga można przyciągnąć wzrok maluszka zabawką która się świeci - w ten sposób zaoszczędzimy sobie sprzątania.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz