wtorek, 28 września 2021

PATENTY RODZICÓW/ SIKU!

Odpieluchowanie... przyznam, że zanim zostałam mamą ten temat mnie przerastał, po urodzeniu dziecka nr 1 - tylko przerażał😉. 

Okazało się, że jak to z wieloma innymi aspektami rodzicielstwa nie jest tak źle jak inni rodzice opisują.

Kluczem do sukcesu jest, jak w przypadku (ogólnie pojętego) wychowania są:

- konsekwencja

- dyscyplina

- wypracowanie jasnych i przejrzystych zasad 

- oraz odpowiednie wsparcie dziecka w siusiu-samodzielności 

Jeśli chodzi o konsekwensje, to ważne, żeby zarówno rodzice jak i dziadkowie, a także opiekunki w żłobku/przedszkolu trzymali jeden kurs pt. "pampersów nie ma i nie będzie". Z moich doświadczeń wynika, że panie opiekunki są niezwykle pomocne w tej kwestii, komu jak nie IM, najbardziej zależy na usamodzielnieniu naszych dzieci😉. 

Na początku zdarzają się mokre wpadki, ważne, żeby za każdym razem cierpliwie tłumaczyć dziecku, że owszem MOGĄ się zdarzyć, ale powinny coraz rzadziej, ponieważ wiemy, że nasze dziecko jest już gotowe na siusiu-samodzielność i ma nam zgłaszać za każdym razem potrzebę pójścia do toalety. Czasami będą to tzw. fałszywe alarmy, ale ważne, że są i że wyrabiamy w dziecku pewien nawyk. 

Co za tym idzie, trzeba nauczyć dziecko korzystania z toalety oraz samodzielnego ubierania i rozbierania się, tak, żeby poradziło sobie same. Ja jestem zwolenniczką wysadzania dziecka od razu na nakładkę w toalecie, ale jeśli ktoś preferuje nocnik - na początek dobre i to. Poza tym w sytuacji "awaryjnej" (=zajęta toaleta) zawsze warto mieć nocnik w domu.

Nie uznaje za to grających i śpiewających nocniczkow i toaletek, później maluszek spodziewa się "fanfar-ów" w toalecie publicznej, a niestety tam bywa, że dźwięk spłuczki słyszy pół dzielnicy😅. 

Odpowiednie wsparcie małego dziecka w samodzielności to udzielanie mu tylko niezbędnej pomocy. Nie wyręczamy, tylko dajemy dzieciom możliwość samodzielnego poradzenia sobie w toalecie. Chwalimy je za każdym razem kiedy sobie poradzi z ubieraniem, a wcześniej, zdąży do toalety na czas👏🏼. 


poniedziałek, 13 września 2021

RODZINNA MIEJSCÓWKA/ KRASNOLUDKI SĄ WŚRÓD NAS!

 Miejsce: Okolice Rynku + Wrocławski Rynek

Obowiązkowe wyposażenie każdego małego Sherlocka Holmesa to mapka (dostępna na Bonito.pl lub w sklepach z pamiątkami na Starym Mieście). 


Naszą krasnoludkową przygodę zaczęliśmy przy hotelu Monopol na ulicy Świdnickiej. Tu czekały na nas trzy malutkie "takie tyci" krasnoludki, a między małymi detektywami wywiązała się dyskusja👥 na temat szkła powiększającego. 



Nasza maluszka od razu wyczuła, że nie bez powodu krasnale są "wyświechtane" i sama postanowiła przyłożyć do tego rączkę😉. 


Sylwetki niektórych znalezionych przez nas krasnali nie zgadzały się z "rysopisem" na mapce, Gabrysia dokładnie się pochyliła nad tą "analizą porównawczą".


Rodzeństwo zwykle jednoczy swe siły przy wspólnym łobuzowaniu lub poszukiwaniu. 


Każdy znaleziony krasnoludek zostawał oznaczony naklejką na mapie. 


X1 - jeden z bardziej wyróżniających krasnali w mieście😅. 


X2 - a to jaki krasnal?


Jak złapać dwa krasnale jednocześnie?!


Szczęśliwek zajmuje honorowe miejsce🏆, przed sklepem z pamiątkami...


...a pieczątka, zdobyta w sklepie, wyjątkowe miejsce na mapie.


Na ulicy Szewskiej znajdziemy krasnaludka  X3 zmotoryzowanego, a dalej wracając... 


...do Rynku,


...natkniemy się na X4. 


Tutaj mamy X5!


I z ozłoconą czapeczką X6.





Przy niektórych krasnalach panował prawdziwy "tłok" lub jak kto woli "kolejeczka", ale u nas pełne zrozumienie i kulturka - młodsza dopuściła koleżankę do krasnala 😅. 

A potem: "Mamo banieczki!!!" i w długą! 

wtorek, 7 września 2021

WYJĄTKOWOŚĆ DZIECIŃSTWA: JĘZYK OJCZYSTY W MOWIE

Podczas naszego niedzielnego porannego podlewania lawendy i pelargonii na balkonie, moja malutka florystka-amatorka słusznie zauważyła: "Mamo lawenda Ci skwitła" 😭 Bardzo się tym przejęła i troszkę się spłakała, tym bardziej, że jeszcze zaczęłam tę lawendę przycinać, co nie było dobrym posunięciem bo wiadomo - to ją bolało😅.

Reakcja mojej małej miłośniczki flory była przesłodka, natomiast TO w jaki sposób dzieci przekręcają i tworzą nowe słowa, a także swoje własne reguły gramatyczne przyswajając sobie nasz język ojczysty, a później (lub w tym samym czasie) języki obce, jest nie tylko zabawny dla otoczenia, ale dla mnie jako dla mamy, a przy okazji  absolwentki filologii angielskiej, w tym specjalizacji lingwistyka stosowana📖🖋️ - fascynujące i niesamowite.

Mój synek około 2 roku życia z przejęciem wyciągał rączkę i krzyczał:

Hololot leci po jebie = SAMOLOT leci po Niebie! 

A na zakupy jeździł ze mną do Gidla, a nie do Lidla. 

Najlepiej utkwiły mi jednak w pamięci PRZYklejki😂, oj długo nie mógł się nauczyć, że ten wyraz zaczyna się od NA. 

Młodsza siostra przykleja naklejki, ale karteczki już dekoloruje🎨🖌️ ( zabawne jak połączyła słowa DEKORUJE i KOLORUJE, prawda?) 

Córka, która za niecały miesiąc skończy 3- latka, a buziaczek jej się nie zamyka, ma o wiele więcej okazji by być kreatywną językowo. 

Do przedszkola chce jechać na hujanodze, czyli... no właśnie 🐵🙈🙊. Nie możemy jej oduczyć😅. 

Według niej kwiatków się nie wącha tylko POPACHNIA🏵️. 

Odmienianie wyrazów też czasami jej wychodzi aż za bardzo, standard to: mam LEWA, a nie lwa. Na Helu była u FOKÓW zamiast u FOK (poza tym mówi się widziałam foki 😉, ale nasza córka BYWA u zwierzątek w zoo i na farmach). A jedzie na plac ZABAWÓW, ale ostatnio szybko sama się poprawia na plac ZABAW. 

Ale moja absolutnie ulubiona kategoria, w której wykazują się nie tylko dzieci, ale czasem też i dorośli, to użycie słowa w niewłaściwym kontekście:

Mamo, moja piłka UMARŁA (Uff... spokojnie, tylko się "przebiła"⚽). 

Tworzenie nowych, nieco "odjechanych" czasowników od przymiotników, np. kiedy tata jej zmęczony musi się ODZMĘCZYĆ. 

Czasem kiedy wyraz jest wyjątkowo trudny do powtórzenia, dziecko jest go w stanie tak przekręcić, że rodzic nie jest w stanie nawet tego powtórzyć, przykład: salamandra. Teraz córcia wymawia już poprawnie, ale jej pierwsze próby były nie-do-podrobienia i powtórzenia zarazem. Ja ponoć dość długo mówiłam TELEMUNIKACJA☎️ (tylko KO mi zabrakło😉). 

Inna kategoria to tak zwane przejęzyczenia, chociaż w przypadku dzieci to raczej podmianka literek, na przykład, mój młodszy o rok brat pił mLeko w kuFni zagryzając je sporą CHromką chleba. Mąż podrzucił mi też inne: BREJna = drabina, MIANot = namiot czy PItowy = fioletowy. 

Prawda, że to conajmniej zabawne?! A dla mnie, jak już wspomniałam, również fascynujące, ponieważ zaraz uruchomia mi się w głowie cały schemat typu dzięki jakim mechanizmom dziecko w taki, a nie inny sposób użyła danego słowa, którą regułą gramatyczną je sobie odmieniła itd. Tak,  lingwistyka stosowana to nie taka znów oderwana od rzeczywistości specjalizacja, prawda?! Wręcz przeciwnie tworzy naszą rzeczywistość. Uważnie po-słuchajcie swoich dzieci, może nie róbcie od razu CASE STUDY (czyli studium przypadku), ale lekka nienahalna obserwacja może was pozytywnie zaskoczyć, albo przynajmniej okazać się interesująca🤔.