wtorek, 18 maja 2021

PATENTY RODZICÓW/ HOME OFFICE - WYOBRAŻENIE VS. RZECZYWISTOŚĆ

Większość z nas wyobrażała sobie pracę zdalną w następujący sposób: wstajemy na godzinę/ lub jedynie na pół godziny przed zalogowaniem się do pracy, nieśpiesznie przyrządzamy sobie śniadanko, pomijamy make-up i wskakujemy w nasz ulubiony dres/szlafroczek/podomkę jeśli nie mamy żadnego video-call-a, a jeśli mamy to ubieramy się mniej formalnie niż zwykle w biurze. Zasiadamy przed komputerem z kawusią w swoim ulubionym domowym kubeczku i na spokojnie odhaczamy kolejne punkty z agendy. Poziom naszej koncentracji wzrasta, bo nie przeszkadza nam głośny śmiech koleżanki z zespołu czy między - biurkowe głośne biurowe pogaduchy. Odpowiednio wcześnie przed porą lunchu zamawiamy coś z dowozem pod drzwi domu lub odgrzewamy pozostałości obiadu z dnia wczorajszego. Zaoszczędzając godzinę/ lub dwie na dojazd do pracy, przeznaczamy ten czas na nasze hobby lub w najgorszym razie na pracę po godzinach. Taką pracę zdalną podjąłby każdy, ale jeśli jesteś rodzicem sprawa trochę się komplikuje...

Przed zalogowaniem się do pracy musisz wstać na tyle wcześnie, żeby ogarnąć śniadanie dla dzieci i ich ubiór, a na końcu siebie. Przed porą lunchu musisz zamówić lub przygotować posiłek dla siebie i dzieci, w najgorszym razie podgrzać wczorajszy obiad w mikrofali. Przez cały dzień dryfujesz między swoimi spotkaniami i zadaniami, a tym co dzieje się obecnie w domu. Jeśli jedno z dzieci jest na nauczaniu zdalnym dbasz, żeby wdzwoniło się na lekcje na czas (zapominając albo spóźniając się na swojego call-a) lub pomagasz mu w wykonaniu pracy plastycznej i zamiast być na call-u all ears (=zamieniać się w słuch) potakujesz sklejając jednocześnie pacynki, a to tylko wierzchołek tej góry lodówej🙈🙊🙉. 

Nie dramatyzujmy, powszechnie wiadomo, że przez pierwsze tygodnie pracy zdalnej większości z nas, rodziców, przysługiwała "niepisana" taryfa ulgowa, czyli praca w porywach do 5 godzin z dzieckiem w tle była akceptowalna. Później z tygodnia na tydzień, kiedy home office stał się niejako BAU (dla niewtajemniczonych Business As Usual = zwykły, normalny bieg spraw w firmie), zaczęto od nas wymagać pełnego skupienia i pracy na pełnych "obrotach".

Na tym etapie do doraźnej pomocy zaprzęgnięci zostali współmałżonkowie (ale tylko Ci pracujący także zdalnie⏱️), a w sytuacji podbramkowej również babcie, chociaż incognito (oficjalnie nie chcieliśmy narażać naszych seniorów🤫). Nie ja jedna ukrywałam się przed własnym dzieckiem w pokoju, żeby maluszka nie zorientowała się, że jestem w domu. Znacie to? Każde wyjście do toalety/po kawę to pisanie do babci na what's up-ie. A jeśli opcja z babcią odpadała, wtedy albo opieka nad dzieckiem (która była  równoznaczna z długą nieobecnością w pracy), albo trzeba było się wspiąć na wyżyny organizacji i "pogodzić" pracę z opieką nad dzieckiem. Mission impossible?! W dużej mierze tak, nawet najgrzeczniejsze maluchy, zaczną się nudzić - opcja bajka na NETFLIXIE lub Śpiewające Brzdące i inne piosenki na youtube wystarczy tylko na określony czas, czyli trzeba przygotować zabawę, czy zorganizować przekąskę i obiad. Często maluchy są też zainteresowane naszą pracą, chcą koniecznie usiąść przy biurku i uczestniczyć w "callu", uwaga: nie należy wtedy podawać im lizaka (może skończyć się wysmarowaniem monitora🙈🙊🙉). Ze szkolniakami jest ciut lepiej, bo chociaż 2-3 godziny dnia organizuje im szkoła na nauczaniu zdalnym. Chociaż nauczanie zdalne też wymaga naszego rodzicielskiego wsparcia, jak już wcześniej wspomniałam, należy pilnować nie tylko czy dzieci dołączą do lekcji a czas, ale też sprawdzić czy mają włączony mikrofon/kamerę, a czasem pomoc w odrabianiu lekcji. Ogólnie rzecz ujmując, praca zdalna z dzieckiem/-ćmi w tle to jak spelnienie koszmarnych snów rodziców o tym jak bedzie wyglądać ich praca. Nie ukrywajmy, że poniekąd większości z nas służy całkowite odcięcie się od rodzicielstwa przez te kilka godzin dziennie i skupienie się tylko i wyłącznie na pracy zawodowej, ale też interakcja z dorosłymi, wyjście z domu do biura, oraz potemcjalna "cisza i spokój" w tymże biurze😅. Doceniają to zwłaszcza rodzice, którzy dopiero co zakończyli urlop rodzicielski, prawda?! 

Na samym początku tego przedziwnego eksperymentu pt. home office z dzieckiem na back office, śmieszyły nas wpadki typu: dziecko odzywa się lub podśpiewuje podczas naszego "calla", lub słychać dzwonek i szczekanie psa w tle. Jestem pewna, że każdy z was ma swoje historie z back office... Z czasem jednak zaczęło nas to drażnić, a nawet męczyć. Zwłaszcza, że rok temu nikt nie pomyślałby, że ten home office level hard będzie tak długo trwać🥴. 

Jeśli miałabym się doszukiwać pozytywnych aspektów tej covidowej biurowo-domowej rzeczywistości, to jest to okazja, żeby dzieci podpatrzyły czym zajmujemy się zawodowo - jeśli ktoś tak jak ja pracuje w języku angieslkim - to wasze dzieci podłapały nowe angielskie słówka. Co więcej, dzieci zaczęły kojarzyć komputer nie tylko z rozrywką (gry, piosenki czy kolorowanki), ale również z pracą - moja maluszka do dzisiaj siada przy moim stanowisku pracy, zakłada słuchawki, stuka w klawiaturę i mówi, że PRACUJE🧐. 

Na pewno zaoszczędziliśmy też na czasie - dojazdu z/do biura oraz żłobka/ przedszkola/ szkoły (na początku, bo później Ci z was którzy tak jak ja mają żłobek bliżej pracy niż domu, niestety nadkładają kilometrów). Coniektórym rodzicom było dane na nowo odkryć uroki życia rodzinnego lub własnego dom, zwłaszcza posiadaczom ogródka🌷🌻 lub domu jednorodzinnego z ogrodem🏡. Niektórych skłoniło to nawet do zmiany wymiaru godzin pracy na część etatu  lub do remontu/ kupna większego mieszkania lub domu. 

I to będzie na tyle z pozytywów, bo nie jest to sytuacja optymalna, a już na pewno daleka od naszych wyobrażeń o pracy zdalnej. Większość z nas chcąc-nie-chcąc jednak się do niej zaadaptowała, a niektórzy, chociaż częściowo, zaczęli wracać do biura (model 2 dni pracy z biura i 3 dni pracy z domu). Jeszcze trochę i miejmy nadzieję wrócimy wszyscy, pozostaje pytanie w jakiej kondycji psycho-fizycznej🤔. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz