MIEJSCOWOŚĆ: Złoty Stok
ODLEGŁOŚĆ: 90km od Wrocławia
ATRAKCJA GŁÓWNA: Kopalnia Złota
OPIS:
Na wejściu do kopalni wieje chłodem i robi się dość ciemno - trzeba się odpowiednio ubrać i nastawić psychicznie🤭. Dla osób z klaustrofobią lub arachnofobią nie będzie to przyjemna wycieczka. Z przewodnikiem przechodzi się kolejno przez zaciemnione dawne kopalniane korytarze udostępnione dla zwiedzających. Na trasie widzimy między innymi podziemny wodospad, który, odpowiednio podświetlony, robi wrażenie. Lekko przerażający, szczególnie dla maluszki był fragment korytarza z wyświetloną zjawą, sztucznymi pajęczynami i odgłosami jak z horroru🕸️.
Na najciekawszy punkt wycieczki trzeba poczekać do jej końca - przejażdżka pociągiem jest z przytupem - jest głośno, dość szybko i oświetlenie się zmienia.
Jeden z wielu sucharów przewodnika: "Pociąg jedzie z prędkością światła - lampa po lampie".
Ciekawe jest "pomieszczenie" z oryginalną kolekcją tabliczek.
A także to, w którym widać na ekranie zalane kopalniane korytarze czy makietę całej kopalni.
Przerażona maluszka - uparcie twierdziła, że widziała nietoperza🦇! Energiczne potrząsanie Huhusiem (jak na zdjęciu poniżej) miało go odstraszyć😉.
ATRAKCJE DODATKOWE:
Średniowieczna osada górnicza
OPIS:
Plac zabaw tzw. "czekadełko", gdzie czeka się na wejście do osady z przewodnikiem, już robi wrażenie, a to tylko przedsmak tego, co czeka nas w osadzie za płotem.
Balia z wodą i drewnianymi rybkami to prawdziwy hit, każde dziecko chyba miało domową (plastikową lub drewnianą) wersję "łowienia ryb".
Można też poczuć się jak chomiczek 😉...
... lub spróbować zostawić po sobie nawet nie ślad, a cały kształt lub jak Gabrysia wciskać ile się da.
A dla kochających zwierzątka - z daleka - zagroda z króliczkami🐇.
Natomiast w środku osady, na wejściu zaraz za studnią było olbrzymie koło...
... oraz kierat, który wprowadzony w ruch "ciągnął" wagon z załadunkiem.
W osadzie było więcej średniowiecznych "urządzeń", nie będę zdradzać szczegółów oraz działania każdego z nich.
Na koniec każdy mógł poczuć się jak poszukiwacz złota, próbując je "wypłukać".
Udało nam się wydobyć kilka kawałków złota, ale kiedy starszak już zaczynał wyliczać na ile pieniędzy je wymieni i co za to kupi, musieliśmy go uspokoić, że raczej to atrapa🤫.
Na liście atrakcji jest również przejście labiryntu i spotkanie z katem, z którego na szczęście wszyscy wyszliśmy z głową.
A na pamiątkę można było samodzielnie wybić monetę (jak starszak) lub tak jak ja zaopatrzyć się w oryginalne magnesy.
Przyznać się, kto zbiera? 😉
A tak całkiem na poważnie, cieszę się, że tego rodzaju inwestycje turystyczne powstają na Dolnym Śląsku - przemyślane, wykorzystujące w pełni potencjał danego miejsca i wreszcie gwarantujące świetną zabawę i odrobinę edukacji zarówno dla dzieci jak i dla ich rodziców, opiekunów, wujków i dziadków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz